Wakacje w wojskowym stylu (artykuł)

Wakacje w wojskowym stylu (artykuł)

Spakowali plecaki, zostawili elektroniczne gadżety, pożegnali rodziców i wsiedli do autokarów, które zawiozły ich w okolice Chełma. Przez dziesięć dni żyli inną rzeczywistością.

Parafia Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej po raz drugi zorganizowała letnie kolonie dla dzieci i młodzieży. Zgłosiło się 120 osób. Zatrzymali się w ośrodku wojskowym w Puszczy. Jak sama nazwa wskazuje, wokół było dosyć pusto. Od najbliższego sklepu dzieliło ich kilka kilometrów. Mimo to, nikt nie narzekał. Najmłodsi uczestnicy mieli po dziewięć lat, najstarsi liczyli po kilkanaście wiosen. Towarzyszyli im kapłani i opiekunowie. Wszyscy zgodnie przyznają, że podczas tego wakacyjnego obozu nie mieli czasu na nudę. Atrakcji było co niemiara. Wrócili zmęczeni i pełni wrażeń.

Wachlarz możliwości

Inicjatorem i pomysłodawcą wyjazdu był ks. Jacek Owsianka, proboszcz parafii. Opiekę duchową nad uczestnikami, podobnie jak w roku ubiegłym, pełnił wikariusz ks. Leszek Mućka. Z dumą i radością pokazuje setki kolorowych fotografii. Już po zdjęciach widać, że było wesoło.

– Wystawaliśmy o 7.00 rano. Uczestnicy byli podzielni na grupy. Obowiązywała kategoria wiekowa. Dzień rozpoczynaliśmy znakiem krzyża i porannym apelem. Potem była zaprawa, podczas której wykonywaliśmy ćwiczenia, pomagające w rozruszaniu się i przygotowujące do dalszych zajęć. Kolejnym punktem było śniadanie. Przez kilka dni mieliśmy wojskową musztrę, przygotowaną przez 18 wykwalifikowanych żołnierzy. Do naszej dyspozycji były także różne boiska, ścianka wspinaczkowa, kajaki, rowery wodne i gokarty. Korzystaliśmy również z pobliskiej plaży i jeziora. Uczyliśmy się jazdy konnej i oglądaliśmy pokazy na motocyklach KTM – wylicza kapłan.

W ramach kolonii zorganizowano również wycieczkę do Zamościa. Podczas obozu nie zabrakło elementów formacyjnych. Organizatorzy zadbali o to, by dzieci i młodzież mogła uczestniczyć w codziennej Mszy św. Była też wspólna modlitwa w ciągu dnia.

Bez barier

– Atrakcji było tyle, że dzieci czasem tęskniły za chwilą odpoczynku w namiocie. Jedne zajęcia, goniły następne. Jako, że ośrodek, w którym przebywaliśmy ma charakter typowo wojskowy, mogliśmy poznać musztrę, wypróbować swoich sił w strzelaniu i zapoznać się z obsługą radiostacji. Niewątpliwą atrakcją było też to, że przez cały pobyt nocowaliśmy w kilkuosobowych namiotach. Zróżnicowanie wiekowe nie stanowiło barier. Uczestnicy dosyć szybko się ze sobą zintegrowali, pomagali sobie wzajemnie i troszczyli się o siebie. Kiedy najmłodsze dzieci zaczynały tęsknić za domem, szybko były pocieszane zarówno przez rówieśników, jak i starszych kolegów. Gdy przyszedł czas odjazdu, niektórzy popłakali się ze wzruszenia. Żal było odjeżdżać – wspomina Alicja Litkowska-Siluk, katechetka.

Przyjaźnie i spotkania

Dziewięcioletni Tomek Szwed podkreśla, że najbardziej podobała mu się jazda konna i zajęcia na ściankach wspinaczkowych. – Poznałem wielu nowych kolegów. Po raz pierwszy spałem w namiocie, było fajnie, chociaż czasem trochę zimno – twierdzi mój rozmówca. Z sentymentem wspomina także pokazy policyjne, podczas których na żywo mogli zobaczyć wyposażenie funkcjonariuszy. Do gustu nie przypadła mu jedynie musztra. – Była dosyć męcząca. Podczas spotkań z żołnierzami dużo biegaliśmy i musieliśmy wykonywać komendy – wyjaśnia Tomek.  Na wyjazd pojechał razem z mamą, która była opiekunem grupy gimnazjalnej. To był jego pierwszy wakacyjny obóz. W Puszczy poznał Kacpra Juszczuka, swojego rówieśnika. Ten z kolei opowiada, że najbardziej utkwiły mu w pamięci wspinaczki i paintball. – Strzelaliśmy do tarczy kulkami z farbą, ale ciężko było trafić do celu. Mieliśmy sporo rozrywek, ale szczególnie na początku, tęskniliśmy za domem. Nie mieliśmy ze sobą komórek i komputerów, a czasami chciało się pograć w jakąś grę – przyznaje Kacper.

Zachwyceni musztrą

Nastoletnia Weronika Jarząbkowska podkreśla, że najciekawsza była jazda konna i wojskowa musztra. – Mieliśmy bardzo miła panią instruktor. Z kolei podczas musztry prosiliśmy o najbardziej rygorystycznego żołnierza. Sporo się nauczyliśmy. Plusem było również to, że nie mieliśmy ze sobą telefonów. Takie odcięcie od cywilizacji dobrze nam zrobiło. Ważnym elementem była też codzienna Eucharystia. W pamięci została mi również spontaniczna modlitwa wiernych i atmosfera, pełna życzliwości i radości. Wszyscy byli mili i kulturalni – opowiada Weronika.

Dla Elizy Juszczuk również podobała się musztra. – Na początku byliśmy do niej nastawieni dosyć niechętnie, ale takie zajęcia  bardzo się nam przydały. Bycie „poza zasięgiem” nie stwarzało problemów. Nasz wyjazd zdecydowanie ciężej znieśli chyba nasi rodzice. Kiedy wróciliśmy do Białej Podlaskiej, czekali na nas z niecierpliwością. Wypatrywali w autobusach, a potem tulili do siebie tak, jakby nie widzieli nas co najmniej przez rok – śmieje się nastolatka.

Odpoczywali i pomagali

Monika…, nauczycielka z Zespołu Szkół Specjalnych, która pojechał na obóz jako opiekun wspomina o zaangażowaniu uczestników w kolonii. – Organizowaliśmy dyżuru liturgiczne, stołówkowe i porządkowe. Przygotowywaliśmy czytania, psalmy i śpiewy, troszczyliśmy się o zachowanie czystości na terenie ośrodka, pomagaliśmy też przy nakrywaniu do stołu i sprzątaniu naczyń. Opiekowałam się grupą gimnazjalno-licealną. Obserwowałam, jak jej członkowie współpracują ze sobą, jak się wspierają i rozmawiają. Przed powrotem obiecywali sobie, że wrócą do Puszczy za rok, by wszystko powtórzyć. Dzięki temu, że nie mieli ze sobą telefonów, tabletów i laptopów, mogli cieszyć się własnym towarzystwem. Gdybyśmy pozwolili wziąć na kolonie elektroniczne gadżety, każdy siedziałby z nosem utkwionym w ekran. Młodzież naprawdę znalazła wspólny język. Pożegnanie było bardzo rzewne – opowiada pani Monika.

Dla prawdziwych mężczyzn

Niewątpliwą atrakcją były również zajęcia survivalowe dla najstarszych chłopaków. Grupa 35 młodych panów zdecydowała się na nocne wyjścia do lasu. Założyli wtedy prawdziwe mundury, uzbroili się w latarki, siekierki i gumowe imitacje karabinu. Pod okiem grupy żołnierzy pokonywali las i spali pod gołym niebem. Potem podzieli się na dwa obozy i szykowali na siebie zasadzkę. Do pozostałych uczestników wrócili dopiero rano, śpiewając wojskowe piosenki. Byli bardzo zmęczeni, ale i dumni. Przywitano ich gromkimi oklaskami. Trudno napisać o wszystkim, zresztą słowa nie oddadzą całego uroku. Fotografie z obozu można obejrzeć na www.sanktuariumbiala.pl.

Autor: Agnieszka Wawryniuk (Echo Katolickie)

Dziękujemy proboszczowi parafii ks. Jackowi Owsiance za umożliwienie i wsparcie wyjazdu młodzieży do Puszczy.

Udostępnij